Przedsesyjne rozmowy towarzyskie właśnie dobiegają końca, niech tylko Krzysiek skończy opowiadać o książce, którą wczoraj skończył czytać. O! Jest Franek, tylko na niego czekaliśmy. Odpalasz odtwarzacz na laptopie, włączasz muzykę. Za moment rozpoczynacie sesję. Jeszcze chwila, Piotrek koniecznie chce coś powiedzieć... ah, mówi o ostatnim kolokwium z analizy, połowa roku je uwaliła, niezła jazda. Czekasz dwie minuty...
— Dobra, koniec pieprzenia — mówisz nieznającym sprzeciwu głosem — zaczynamy sesję.
Gasisz światło, zapalasz świeczki, pogłaśniasz muzykę i po krótkim przypomnieniu, co ostatnio się działo, kontynuujesz opowieść. To jest sesja grozy. Gracze w mig wpadają w wytworzony w zeszłym tygodniu nastrój, wczuwają się w swoje postacie. W zasadzie nic się jeszcze nie stało, a oni już boją się o ich życie...
Stop!
Przecież Krzysiek cały czas ściszonym głosem mówi do Piotrka (pewnie dopowiada szczegóły wspomnianej książki), Marcin właśnie zorientował się, że nie wyjął kostek i nerwowo grzebie plecaku. Natomiast Franek, który prawie się spóźnił, nie ochłonął po sprincie z przystanku autobusowego.
Minie, w najlepszym przypadku, dziesięć minut zanim ktokolwiek poczuje atmosferę nienazwanej grozy, na której tak bardzo Ci zależy. W rzeczywistości sesja rozkręci się dopiero za pół godziny. Ty jednak potrzebujesz nastroju już teraz! Przecież skończyliście w nawiedzonym domu w opuszczonym prowincjonalnym miasteczku, bez odpowiedniego nastawienia przygotowane sceny nie wypalą!
— Dobra, koniec pieprzenia — mówisz nieznającym sprzeciwu głosem — zaczynamy sesję.
Gasisz światło, zapalasz świeczki, pogłaśniasz muzykę i po krótkim przypomnieniu, co ostatnio się działo, kontynuujesz opowieść. To jest sesja grozy. Gracze w mig wpadają w wytworzony w zeszłym tygodniu nastrój, wczuwają się w swoje postacie. W zasadzie nic się jeszcze nie stało, a oni już boją się o ich życie...
![]() |
Role-play evening, fot. Ignacio García (CC BY-SA 2.0) |
Przecież Krzysiek cały czas ściszonym głosem mówi do Piotrka (pewnie dopowiada szczegóły wspomnianej książki), Marcin właśnie zorientował się, że nie wyjął kostek i nerwowo grzebie plecaku. Natomiast Franek, który prawie się spóźnił, nie ochłonął po sprincie z przystanku autobusowego.
Minie, w najlepszym przypadku, dziesięć minut zanim ktokolwiek poczuje atmosferę nienazwanej grozy, na której tak bardzo Ci zależy. W rzeczywistości sesja rozkręci się dopiero za pół godziny. Ty jednak potrzebujesz nastroju już teraz! Przecież skończyliście w nawiedzonym domu w opuszczonym prowincjonalnym miasteczku, bez odpowiedniego nastawienia przygotowane sceny nie wypalą!
Opening serialu
Nie jestem wielkim fanem anime, ale kilkanaście serii miałem okazję obejrzeć. W ostatnim czasie obejrzałem kolejną... i wpadłem na całkiem niezły (tak sądzę) pomysł, który może pomóc w powyższej sytuacji. Każdy kto widział jakiś serial (szczególnie anime) na pewno kojarzy, że każdy odcinek rozpoczyna tzw. opening (nie ma chyba dobrego i zwięzłego polskiego tłumaczenia tego terminu) – czyli 1,5-2 minutowa sekwencja otwierająca. Oglądając kilka odcinków z rzędu, ja osobiście, przewijam ten fragment – nie ma po co tracić czasu na oglądanie go pięćdziesiąt razy (choć niektóre z nich są naprawdę niezłe).
Naszła mnie jednak refleksja – po co robi się openingi? Przecież zajmują one około 1/20 odcinka, a jeśli doliczymy do tego ending (czyli sekwencję kończącą), mamy już 1/10 – mnóstwo czasu antenowego.
Wyobraźmy sobie, że przysłowiowy Kowalski wraca po pracy do domu, je obiad i włącza telewizor. Akurat emitują kolejny odcinek jego ulubionego serialu. Jednak pan Kowalski myśli jeszcze o tym co dzisiaj robił i co czeka go jutro, bynajmniej nie jest psychicznie nastawiony na oglądanie odcinka nastrojowego serialu (coś nam to przypomina, nie?). Tutaj pojawia się opening, którego rolą jest właśnie wprowadzić w nastrój! Dwie minuty na uspokojenie myśli i wejście w atmosferę. Poza tym, co Kowalski przypomni sobie w pierwszej kolejności, gdy za dwa lata ktoś zapyta go ów serial? Ulubione sceny? Na pewno, ale przypomni sobie także opening – obejrzał go przecież dziesiątki razy.
Jeśli twórcy seriali mogą, to czemu Mistrz Gry nie? Przecież dokładnie tego nam trzeba!
Naszła mnie jednak refleksja – po co robi się openingi? Przecież zajmują one około 1/20 odcinka, a jeśli doliczymy do tego ending (czyli sekwencję kończącą), mamy już 1/10 – mnóstwo czasu antenowego.
Wyobraźmy sobie, że przysłowiowy Kowalski wraca po pracy do domu, je obiad i włącza telewizor. Akurat emitują kolejny odcinek jego ulubionego serialu. Jednak pan Kowalski myśli jeszcze o tym co dzisiaj robił i co czeka go jutro, bynajmniej nie jest psychicznie nastawiony na oglądanie odcinka nastrojowego serialu (coś nam to przypomina, nie?). Tutaj pojawia się opening, którego rolą jest właśnie wprowadzić w nastrój! Dwie minuty na uspokojenie myśli i wejście w atmosferę. Poza tym, co Kowalski przypomni sobie w pierwszej kolejności, gdy za dwa lata ktoś zapyta go ów serial? Ulubione sceny? Na pewno, ale przypomni sobie także opening – obejrzał go przecież dziesiątki razy.
Jeśli twórcy seriali mogą, to czemu Mistrz Gry nie? Przecież dokładnie tego nam trzeba!
Jak zrobić opening sesji?
![]() |
On the other hand, fot. dhammza (CC BY-NC-ND 2.0) |
Wróćmy jednak do gier fabularnych, dobry opening sesji powinien składać się z dwóch podstawowych elementów: słów i muzyki. Opcjonalnie można wprowadzić jakieś rekwizyty, pokazywane graczom w jego trakcie. Jednakże wprowadzenie słowne z podkładem muzyczny powinno być w zupełności wystarczające.
Wprowadzenie słowne
Przypomnij graczom kim są ich postacie, jakie jest ich miejsce w świecie gry, o co walczą i jakie wartości sobie cenią. Powiedz niejasno o niebezpieczeństwach na nich czyhających, zadawaj pytania o sens ich wysiłków, umieść elementy charakterystyczne dla konwencji. Możesz przeczytać fragment wiersza ulubionego poety, z którego wziąłeś pomysł na kampanię, na przykład:przez mgłę nie sposób dostrzec
oczu pałających
łakomych pazurów
paszczy
przez mgłę
widać tylko
migotanie nicości
— Zbigniew Herbert, Potwór Pana Cogito (fragment)
Już masz? Teraz naucz się całość ładnie i nastrojowo recytować, żywa gestykulacja może być pomocna – ba, na te parę minut możesz nawet wstać z krzesła. To ma być efektowne!
A może warto pójść za ciosem i zrobić także ending? Czemu by nie?
Muzyka
Podkład muzyczny nie jest absolutnie niezbędny, ale dzięki niemu łatwo przekażesz, to czego słowa nie były w stanie. Wybierz fajny, charakterystyczny kawałek, dobrze oddający nastrój prowadzonej sesji. Nie może to być zwykła muzyka tła. Uważaj, żeby utwór nie zagłuszył tego, co masz powiedzieć – w razie potrzeby operuj głośnością.Ending tego wpisu
Prosty pomysł, który może wiele zmienić. W mojej najbliższej kampanii openingu z pewnością nie zabraknie. Jego zrobienie zajmuje z grubsza pół godziny, a rzecz będzie służyć przez całą kampanię. Co jeśli w trakcie zechcę zmienić nastrój? Nic prostszego, robię nowy opening – jeśli twój MG robi nowy opening sesji, to wiedz, że coś się dzieje!A może warto pójść za ciosem i zrobić także ending? Czemu by nie?
łoł. prosta i genialna sprawa, różne są metody na wprowadzeni klimatu, ale o czymś takim jeszcze nie pomyślałem.
OdpowiedzUsuńMega:D